26 listopada 2011

"Młot na ateistów" obchodzi roczek!

Dokładnie 24 listopada rok temu utworzyłem pierwszy wpis na tym blogu.

Po przeprowadzeniu setek rozmów z różnymi rodzajami ateistów zacząłem rozumieć jak beznadziejny i pozbawiony argumentów jest to światopogląd. Jedna wielka pustka i krzyk. Zauważyłem też, że o ile jest wiele stron ateistycznych opluwających Kościół i wiarę, o tyle bardzo mało jest witryn podejmujących polemikę z ateizmem. Wtedy jeszcze nie rozumiałem dlaczego, dziś już wiem :)


Niekończące się dyskusje do niczego nie prowadzą. Choć często wydaje nam się, że to argumenty nas przekonały, to tak naprawdę jest zupełnie inaczej. To my wybieramy sobie argumenty, które uzasadniają naszą postawę i stan naszego serca. Do sprzeciwu wobec aborcji nie doprowadziły mnie długie dyskusje, a Sakramenty, które zbliżają do Chrystusa. Ateista, który rozsiewa bajki o bestialskich morderstwach Kościoła w średniowieczu nie dlatego zrezygnował z wiary. Ale kłamstwa o kościelnej inkwizycji doskonale pozwalają mu wytłumaczyć się przed innymi i usprawiedliwić samego siebie.

Oczywiście nie uważam,że przez to mamy przestać rozmawiać. Rozmowa i debata są bardzo często impulsem, który w połączeniu z innymi, zmienia nasze myślenie i serce. Mimo że sprawy homoseksualizmu czy aborcji w większości z nas na szczęście nie dotyczą, to są one jakby papierkiem lakmusowym naszego posłuszeństwa Chrystusowi, który daje nam Kościół jako najprostszą drogę do Zbawienia.

I tak przez rok powstał ten blog - piękny pomnik kompromitacji ateizmu, bo ateizm sam w sobie jest kłamstwem: "Boga nie ma!", więc cała reszta też musi być kłamstwem. Parafrazując Biblię skażone drzewo wydaje skażone owoce. Dotąd udostępniliśmy Wam ok. 30 wyczerpujących wpisów, poruszając najpopularniejsze wśród ateistów tematy dotyczące Kościoła. Do Waszej dyspozycji są także zapisy dyskusji dot. tych artykułów - ponad 200 komentarzy na całym blogu. W ciągu minionego roku "Młot na ateistów" został odwiedzony prawie 20 000 razy, a artykuły tu zamieszczone były wykorzystywane w wielu dyskusjach na forach i stronach zarówno ateistycznych jak i katolickich.

Jako wierzący często musimy dawać świadectwo, musimy znać konkretne odpowiedzi na konkretne pytania: bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest  (1 P 3,15). Po drugie jeśli się kogoś kocha, chce się o nim wiedzieć jak najwięcej, także o Bogu. Stąd widzę sens prowadzenia takiego bloga i dzielenia się moimi poszukiwaniami z innymi. Nawet poprzez postawę ateisty Pan Bóg pokazuje, jak bardzo cierpi wewnętrznie i krzyczy dusza bez swojego Stwórcy. A ateiści nie mają żadnych hamulców w oczernianiu Kościoła i uzasadnianiu swojego wyboru (kiedyś na największym ateistycznym portalu znalazłem długi artykuł udowadniający, że mózgi wierzącego i niewierzącego znacząco różnią się między sobą :D )

Jednak uważam, że nie wszystko musimy wiedzieć i nie na wszystkie pytania musimy znać odpowiedź. Czasem nawet i w tej dziedzinie Chrystus chce, żebyśmy Mu zaufali. Wtedy rozmowa z ateistą staje się dla nas samych sprawdzianem naszego życia w wierze :)


PS Na koniec chcę podziękować wszystkim, którzy pomagali przy tworzeniu tego bloga: za napisane artykuły i komentarze, za rozmowy, które były dla mnie natchnieniem do tworzenia kolejnych wpisów oraz za modlitwę, za słowa wsparcia oraz krytykę. Dziękuję wszystkim niezależnie od wyznawanych poglądów. Dziękuję i proszę o wsparcie na kolejny rok, jeśli Pan pozwoli :)