23 lutego 2011

Mam dość, czyli stanowcze "nie" dla lobby feministycznego w naszym kraju

Mam dość! Dość tęczowych szopek, dość bzdur o prześladowaniu ze względu na orientację seksualną w naszym kraju. Jeżeli ktoś został pobity, niech to zgłosi na policję. Kara zostanie wymierzona nie ze względu na to czy ofiara to homoseksualista czy heteroseksualista, ale ze względu na szkodliwość czynu. Karzemy za czyny, nie za osoby! Każdy jest równy wobec prawa, nie zależnie od tego czy jest lewo- czy praworęczny, czy ma blond czy czarne włosy. Dość budowania fałszywego przeświadczenia przez media, że homoseksualiści są liczni i że są prześladowani. Czemu w mediach nikt nie publikuje świadectw osób, którym udało się wyleczyć z homoseksualizmu, jak na przykład to świadectwo lub to


Dość feminizmu! Mam dość działania feministek, które poprzez parytety próbują z naszej demokracji stworzyć ustrój totalitarny. Przecież w Polsce większość wyborców to właśnie kobiety! Jak dotąd nikt nie zabraniał i nie utrudniał płci pięknej startu w wyborach do władz. Niższy procent kobiet w Sejmie wynika tylko z wolnych, niczym niekrępowanych decyzji poszczególnych kobiet i z ich natury. Choć oczywiście mieliśmy już w krótkiej historii polskiego parlamentaryzmu wiele kobiet u władzy, np. premier Hannę Suchocką. Mieliśmy też Partię Kobiet, która umarła śmiercią naturalną, ponieważ Polacy nie głosują ze względu na kryterium płci. Feministki nie chcą dostrzec, że Polacy to naród, który nie wybiera ze względu na powierzchowne kryteria rasy czy płci, ale wybiera kandydata za to, jakim człowiekiem jest (lub jakim człowiekiem wydaje się być, ale to inna kwestia). Tak samo Barack Obama nie został wybrany prezydentem USA bo reprezentował uciskaną niegdyś mniejszość murzyńską , ale został wybrany dlatego, że większość Amerykanów uznała go za najlepszego kandydata bez względu na jego kolor skóry, płeć czy inne powierzchowne kryteria. To było prawdziwe zwycięstwo, nie z ulitowania się narodu nad słabszym, nie ze współczucia czy wyrzutów sumienia.

Czy naprawdę chodzi tu o dobro kobiet? Czemu żadna feministka nie protestuje przeciwko kreowanemu w mediach wizerunkowi kobiety, jako przedmiotu służącego do zaspokajania potrzeb seksualnych? Dlaczego zamiast ustawy parytetowej czy innych bzdetów prawnych nie przyniosą do Sejmu ustaw zakazujących pornografii czy nachalnej akwizycji środków antykoncepcyjnych u ginekologów, jako lekarstwa na każdy problem? Dlaczego nie rozpoczną kampanii informacyjnej na temat tego jak bardzo szkodliwe, a w szczególności rakotwórcze, są środki sztucznej antykoncepcji? Dlaczego feministki nie ostrzegają przyszłych matek jak drogie, mało efektowne  i przede wszystkim upokarzające dla kobiety jest stosowanie metody in vitro? Jakim ciosem moralnym dla matki jest aborcja i co to jest "syndrom poabrocyjny"? Może dlatego, że nikt za to feministkom nie płaci? Może dlatego, że sponsorami feministek są właśnie koncerny produkujące środki antykoncepcyjne, kliniki aborcyjne itp.? I nikomu tak naprawdę nie zależy na niczym innym, jak na władzy i pieniądzach...? Mam dosyć niszczenia polskich kobiet. Dość! 

Dość tworzenia sztucznych podziałów, dość stwarzanie problemów tam gdzie ich nie ma. Dość bzdur o nietolerowaniu homoseksualistów, dość bzdur o nierównym traktowaniu kobiet (przy okazji pytanie do moich czytelniczek: ile razy w życiu doświadczyłyście gorszego traktowania ze względu na płeć? - napiszcie w komentarzach) Dość kłócenia społeczeństwa, dość sztucznych podziałów na homoseksualistów i homofobów, dość podziałów na feministki i męskie szowinistyczne świnie, dość podziałów na ciemnogród i „postęp”. Polacy tego nie chcą i mówią „już dość!” (dla porównania podaję niezależne dane statystyczne: CBOS z 2008 roku oraz najnowsze badania GfK Polonia z 2010 roku).

Dość ataków i poniewierania mojego Kościoła Katolickiego przez wszystkie te grupy i powiązane z nimi ugrupowania polityczne. Dość poniżania jedynej organizacji, której mogę zaufać i która nigdy mnie nie zawiodła. Cóż, feministki nigdy nie będą w stanie zrozumieć, dlaczego więcej kobiet spotkamy w Kościele na niedzielnej Eucharystii niż na feministycznej manifestacjiMam także dość krytykowania Radia Maryja, dość poniżania naszych babć i dziadków, dość sztucznie wywoływanych konfliktów międzypokoleniowych, które są najprostszą drogą do wyniszczenia społeczeństwa. Dość wykańczania finansowego poprzez niekończące się procesy sądowe Polaków, którzy nie wstydzą się publicznie bronić tradycji i wartości chrześcijańskich jak np. Tomasza Terlikowskiego, Joanny Najfeld, dziennikarzy "Rzeczpospolitej" czy "Gościa Niedzielnego".

Mam dość pokazywania Polakom  za wzór rozwiązań innych krajów Unii Europejskiej, jak np. Czechów legalizujących narkotyki, Szwajcarów akceptujących kazirodztwo, Szwedów gdzie większość dzieci ma kilkoro mam i tatusiów, Hiszpanii gdzie od najmłodszych lat rozbudza się popęd seksualny u najmłodszych, w wieku gdy one jeszcze nie są w stanie go kontrolować, Niemczech gdzie łatwiej jest zbudować meczet niż kościół, Wielkiej Brytanii, gdzie wyższa kara grozi nazwanie homoseksualizmu czymś obrzydliwym niż za obrazę uczuć religijnych człowieka wierzącego. Wolę jeździć po dziurawych drogach niż żyć w takim burdelu, w świecie odwróconych wartości!

Jednak  feministki, homogeje i wszystkie inne lobby finansowane przez zagraniczne koncerny i organizacje jak widać nie rozumieją, że w Polsce nie ma dla nich miejsca. Dlatego wszyscy razem musimy wciąż powtarzać wyraźne, głośne i konsekwentne: „dość!” oraz przede wszystkim modlić się za naszą Ojczyznę.Tu czuwa  Pani Jasnogórska. To jest omodlona ziemia przez tysiące pokoleń. To ogromna spuścizna i jeszcze większe wyzwanie. Mam nadzieję, że nasze pokolenie nie zawiedzie przyszłych i że na mecie będziemy mogli z dumą powiedzieć: 
„W dobrych zawodach wystartowaliśmy, bieg ukończyliśmy, a wiary ustrzegliśmy” (2 Tm 4,7).

5 lutego 2011

Racjonalnie o Bogu i religii czyli „naukowe dowody” na istnienie Boga

Ateiści, podważając istnienie Boga i sens religii, często powołują się na tzw. racjonalizm – bezwzględne zawierzenie sile rozumu i nauki, czasem nawet posuwając się do stwierdzeń, że czego nie da się udowodnić naukowo, to nie istnieje. Tym samym traktują wiarę, religię i wartości z nimi związane w sposób lekceważący - jako ich zdaniem, niegodne zainteresowania prawdziwego naukowca, racjonalisty. Tymczasem, na przestrzeni dziejów, wielu ludzi związanych ze światem nauki zajmowało się tą problematyką dochodząc często do interesujących wniosków. Spraw stricte-religijnych dotyczyło także wiele problemów, sytuacji, jakie napotyka współczesna i dawna nauka. W tym wpisie chciałbym ukazać świat religii z trochę innej strony - przede wszystkim wytrącić z rąk ateistów argument, że wiara i nauka nie mają nic wspólnego (czym nawiązuję do poniższego wpisu szymongo ), tym samym „pokonać ich własną bronią” ukazując, że rozum także stoi po stronie wiary.

Filozofia
Filozofia ściśle związana jest z zagadnieniami odwołującymi się do etyki. Interesującym pytaniem, jakie stawiali sobie filozofowie różnych epok, było: Czy da się przedstawić rozumowe dowody na istnienie Boga? I było kilku filozofów, którzy spróbowali przedstawić takie dowody, spotykając się z mniejszą lub większą krytyką w środowisku. Ja chciałbym przybliżyć rozumowanie jednego z filozofów epoki oświecenia - Immanuela Kanta. Myślę, że ten przykład będzie szczególnie cenny, jako że sam Kant nie był zaangażowany emocjonalnie w teorię, którą tworzył. Nie był on osobą duchowną, czy człowiekiem głęboko wierzącym. Zachowana więc została, tak ulubiona przez racjo-ateistów bezstronność :)
Kant w toku swoich rozważań nt. etyki, doszedł m.in. do wniosku, że człowiek ma wewnętrzne przeczucie istnienia czegoś poza życiem ziemskim, doczesnym. Nie jest w stanie udowodnić tego, ani drogą empiryczną, ani rozumową-tej wiedzy może natomiast jedynie uznać, że istnieje (Kant nazywa ten rodzaj sądów o rzeczywistości sądami syntetycznymi a priori). Człowiek odczuwa więc na podstawie jakieś "wrodzonej", pozarozumowej wiedzy konieczności istnienia życia pozagrobowego. Egzemplifikacją tego odczucia wg Kanta jest postawa osoby, która poświęca swoje życie ratując drugą. Bo czy człowiek, który nie wierzy, że zostanie mu w jakiś sposób wynagrodzone poświęcenie swojego życia, odważyłby się na taki czyn? Przykład ten dowodzi także tego, że wartości takie jak: dobro, miłość stoją ponad czysto zwierzęcą chęcią życia.

Moralność
I tu nasuwa się kolejny wątek, jakim jest istnienie moralności. Ona także była i jest przedmiotem zainteresowania filozofii, a w szczególności etyki. Zasadnicze pytanie, które się z tym wiąże brzmi: Skąd się wzięła moralność? Towarzyszyła ona ludziom od początku- to pewne. Człowiek zawsze nosił w sobie poczucie słuszności, bądź niesłuszności, sprawiedliwości i niesprawiedliwości. Wiadomo też, że im dalej sięgniemy w przeszłość, tym zachowania ludzkie w zakresie etyki bardziej różnią się od współczesnych- tzn. czyn, który dziś uznajemy za niezgodny z prawami moralnymi (np. zabicie człowieka w ramach zemsty) kiedyś był społecznie akceptowany. I tu należy sobie zadać kolejne pytanie- Czy w takim razie moralność ewoluowała? Czy to ludzie „dojrzeli” do moralności? Należy zauważyć, że praw moralnych nikt rozumowo nie opracował, nie ogłosił, jednak są one znane każdemu, bez względu na położenie geograficzne. Ateiści często używają argumentu, że prawa moralne powstały, ponieważ uznano, że ich używanie jest korzystne ze względów socjologicznych. Nie było jednak takiego momentu w historii żadnej cywilizacji, ani narodów, kiedy przyjęto prawo moralne jako obowiązujące, bo ułatwia życie społeczne- mimo to, wszędzie ono się wykształciło, a ewentualne rozdźwięki w jego stosowaniu wynikają z różnego stopnia świadomości tego prawa. Ład, jaki wprowadziła moralność w społeczeństwa to raczej skutek pośredni- wspierając się na prawach moralnych powstały prawa zwyczajowe. Traktowanie moralności, jako „społecznych zasad gry” jest tym bardziej bezsensowne, że nie wszystkie prawa moralne można odnieść do stosunków społecznych. Z tego jasno wynika, że to nie ludzie „wymyślili” moralność, ale że została ona nam ofiarowana z zewnątrz- przez Stwórcę.

Świat
Nauki przyrodnicze to jedna z najdynamiczniej rozwijających się dziedzin naukowych. Wciąż powstają nowe teorie- czy to z zakresu biologii, czy chemii lub fizyki, dzięki którym wiemy o otaczającym nas świecie coraz więcej. Jednak wciąż odpowiadają one w znacznej mierze na pytania: „jak?” „ile?- unikają natomiast pytania- „dlaczego?”. Co jest przyczyną powstania wszystkiego, co widzimy wokół nas- całego świata? Wszechświata? Ateiści próbują udowadniać, że Bóg wcale nie był potrzebny, aby powstało wszystko, co znajduje się na świecie- argumentując to m.in. teorią ewolucji (notabene bardzo kontrowersyjną- ale to już osobny temat). Mówią także, że powstanie świata jest konsekwencją Wielkiego Wybuchu, a nie działania Boga. Czy jednak obie te kwestie odpowiadają na to jedno, nurtujące pytanie: „Dlaczego?” Dlaczego ewolucja potoczyła się akurat w tym kierunku? Dlaczego w ogóle powstało życie? Dlaczego ewolucja nie zatrzymała się w jakimś stadium, lecz podąża dalej? To samo tyczy się Wielkiego Wybuchu: Dlaczego nastąpił? Dlaczego w ten a nie inny sposób przebiegał? Wszystkie te pytania domagają się wskazania źródła. Ateiści wskazują na przypadek, „ślepy los” . Czy jednak naprawdę wierzą, że np. tak fizjologicznie i anatomicznie skomplikowana istota jak człowiek może być „dziełem” przypadku? Myślę, że każdy wewnętrznie czuje, że to niemożliwe - dlatego także w tej kwestii ja stawiam na Boga.

Cuda
Kolejny aspekt, wobec którego nauka bezradnie rozkłada ręce. Naukowcy są w stanie opisywać cuda, ale nie wyjaśnić. Rozum staje przed nieprzekraczalną barierą. Jak dużo jest cudownych uzdrowień, kiedy lekarze mogli tylko stwierdzić: „Jest to niewytłumaczalne z punktu widzenia medycyny”, jak wiele cudownych wydarzeń dotyczących różnych okresów historycznych- od starożytności po współczesność; różnych osób- od „możnych tego świata” po zwykłych ludzi? Jeśli ktoś chce poszerzyć wiedzę na ten temat, polecam- http://adonai.pl/cuda/

A na koniec prawdziwa racjonalistyczna bomba, czyli rozumem i logiką w ateistów! A mianowicie coś o ograniczonych możliwościach rozumu. Przesłanki: Człowiek jest świadomy, że jego umysł nie jest w stanie ogarnąć wszystkiego, co istnieje, mimo to, wie, że jednak to, co niepoznane istnieje. Co więcej zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie wykorzystać w pełni swojego rozumu. Wniosek:
a) człowiek został w pewny sensie "wyodrębniony" ze świata, nie jest jego integralną częścią
b) rozum został nam w jakiś sposób dany – od Boga (w oparciu o „Wyznania” św. Augustyna).

Pozdrowionka dla Bojowników Drogi, Prawdy i Życia, a także dla kolegów po przeciwnej stronie barykady!